Bez tytułu
Komentarze: 0
Początek roku, czas postanowień, jakiś wyrzeczeń czy po prostu zmian. Czasami warto od samego pocżatku roku coś zacząć robić i znaleźć jakąś receptę na te moje dziwne nastroje czy stany...Jestem zmęczona poczuciem depresji, dołków i stresów, bo w końcu ile można tak się męczyć...Nie mam na to ani siły ani ochoty w tym roku, dlatego zgodnie z regułą jakiegoś tak psychiatry, psychologa, terapeuty czy może przeczytałam to gdzieś w jakiejś książce zresztą nie ważne :) a może ważne w sumie sama nie wiem.
Zacząć od początku czy od końca, czy może od środka i jakoś odnosić się do tego wszystkiego, bo podobno jak się wyrzuci to z siebie to przestaje to męczyć i pozwala ruszyć dalej, bez zbędnego bagażu czy nadbagażu i może uda mi się wreszcie ruszyć do przodu i zrobić coś co sprawi, że będę... no właśnie jaka, to jest podstawowe pytanie, bo sama nie wiem czego mi brakuje albo czego chce. Bo niby na luzie podchodzę do tego czy mnie zwolnią czy przedłużą umowę, ale tak naprawdę w głębi serca to się tak okrutnie denerwuje że szok, do tego jak zwykle klasyczny dołek noworoczny i przymus przebywania z kimś. Niby fajnie, spędziliśmy miło sylwester ale byłoby dobrze pobyć dziś samej, nie mówię że cały dzień we własnym towarzystwie, ale K. jest ogólnie ciężka a dziś to już mi w ogóle działa na nerwach, marzy mi się taka chwila - kubek herbaty, książka ewentualnie film lampki, które dają wrażenie bezpieczeństwa i jakiegoś takiego iluzjonarycznego ciepła, a tak to mam gdzieś w głębi duszy poczucie, że musze prowadzić rozmowę, nie mogę swobodnie poruszać się we własnym domu i to mnie jakoś deprymuje i chyba jeszcze bardziej dołuje i frustruje i mamy błędne koło.
ALe co tam, jutro wielki dzień i zobaczymy czy aby nie początek końca czy koniec początku :)
Dodaj komentarz